poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział drugi


Po dzisiejszych wydarzeniach, które nastąpiły wieczorem, nie mogłam zmrużyć oka. Przez pół nocy, leżałam w łóżku, z zakrytą głową po brzegi. Cały czas zastanawiałam się, jak to możliwe że figurka znalazła się u mnie w pokoju. Myślenie poszło na marne. Nie wymyśliłam nic, co mogłoby być sensownym wytłumaczeniem.
Postanowiłam, że rano spytam się ciotki czy ma coś z tym wspólnego. Może to ona ją znalazła, gdy pakowała wcześniej moje rzeczy. Tylko pozostanie jeszcze jedno pytanie. Czemu na figurce znajdowała się krew?
Moje zmęczenie dawało już znaki. Oczy już same się zamykały, a ciało zaczęło się relaksować.
Nagle z dołu dobiegł mnie dziwny odgłos, jakby ktoś drapał pazurami w drewno. Nie znosiłam tego hałasu. Był strasznie drażniący. Doprowadzał mnie do szału. Pomyślałam że to na pewno nie ciotka. Poszła spać szybciej niż ja. A nawet gdyby to była ona, nie pójdę sprawdzić co to. Za bardzo się boje.
Po chwili zasnęłam z tego strachu. Zapadłam w sen tak szybko, że nawet nie pamiętam kiedy zamknęłam oczy.
Następnego dnia, wstałam w samo południe. Nie dziwie się, skoro zasnęłam przed świtem. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Byłam cała blada. Powieki były opadnięta ze zmęczenia, a oczy podkrążone. Można je było zobaczyć z końca pokoju.
Związałam swoje blond włosy w niechlujny kok i zeszłam na dół, by sprawdzić czy ciotka Dorothy już wstała. O dziwo, ciotka nie była ani zmęczona, ani przygnębiona jak wczoraj. Robiła śniadanie i parzyła kawę z uśmiechem na twarzy.
-Jak się czujesz mała? - zapytała spokojnym głosem.
-W porządku- odpowiedziałam
- Zrobiłam ci śniadanie. Mam nadzieję że lubisz tosty z serem? - spytała uprzejmie
-Jasne- odpowiedziałam z radością
Odkąd byłam dzieckiem lubiłam tosty. Zawsze tato robił mi je na śniadanie.
Ciotka przyłączyła się do mnie i razem zaczęłyśmy jeść. Pomyślałam, że nie zmarnuje takiej okazji i spytam się jej czy wie coś na temat figurki.
-Ciociu gdzie znalazłaś moją figurkę- zapytałam zaciekawiona
- Jaką figurkę? - odparła ze zdziwieniem
- Tą, którą wczoraj położyłaś na moim łóżku. Niebieski delfin. Nie widziałam jej przez lata.
-Lucy ja nie widziałam żadnej figurki. A wczoraj nawet nie wchodziłam do twojego pokoju- odparła ciocia
-To skąd ona mogła się tam wziąć?- spytałam zaniepokojona
- Może sama ją tam położyłaś. Tylko tego nie pamiętasz. Wczoraj był dla ciebie ciężki dzień. Mogłaś zapomnieć- odpowiedziała szybko by mnie uspokoić. Chyba zauważyła że czymś się martwię. Zauważyłam to samo w jej wyrazie twarzy. Też się wydawała zaniepokojona tą całą sytuacją.
- Możliwe..- odparłam
Skłamałam. Pamiętałabym że ją tam położyłam. W końcu była dla mnie ważną pamiątką.

Wiedząc, że to nie ciocia przyniosła figurkę, byłam lekko zbita z tropu i przerażona. Przez jakiś czas krzątałam się po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Aby oczyścić umysł, postanowiłam wyjść i poznać trochę lepiej okolicę. Stwierdziłam że pójdę na plac zabaw, na który zawsze chodziłam się bawić w dzieciństwie, kiedy byłam u cioci. Gdy dotarłam na miejscy, plac był w stanie tragicznym. Nikt z dzieci się tam nie bawił. Miejsce stało puste. Ślizgawki i karuzele były całkiem rozwalone. Pełno liści na ziemi i śmieci. Chyba nikt tam nie zaglądał od dłuższego czasu. Usiadłam na jednej z dwóch huśtawek. Tylko one były w dość dobrym stanie. Zawiasy huśtawki strasznie skrzypiały, gdy odpychałam się nogami lekko od ziemi. Mój wzrok był skierowany na park który znajdował się na przeciwko mnie. W pewnym momencie zobaczyłam dziewczynkę. Wlepiała we mnie swoje oczy wypełnione pustką i smutkiem. Stała pod wielkim drzewem, w samej białej sukieneczce. Możliwe że miała bose stopy. W ręce trzymała brudnego misia. Wyglądała na dziecko, które zabłąkało się i nie mogło odnaleźć rodziców. Zatrzymałam huśtawkę i ruszyłam w stronę małej, której małe ciałko trzęsło się z zimna. Kiedy weszłam do parku, nie widziałam już dziewczynki. Zniknęła mi z pola widzenia. Przez chwilę jeszcze się za nią rozglądałam. Nie dostrzegłam już nic innego, oprócz ptaków i suchych liści. Dziewczynka najwidoczniej uciekła. Nic dziwnego, przecież wyglądałam dziś jak jakaś zjawa, mogła się mnie wystraszyć. 

Wracając już do domu, postanowiłam zajść do Starbucksa po dobrą, prawdziwą kawę. Zanim się obejrzałam już byłam na miejscu. Jeszcze nim weszłam do środka, a do mojego nosa, dotarł już przyjemny zapach świeżo parzonego cappucino. Wchodząc tam, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Jego niebieskie oczy, wydały mi się bardzo znajome. Widziałam je już gdzieś, jednak za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. 
- Ooo kurde! - krzyknęłam- Przepraszam- dodałam do tego
-Nie to ja przepraszam- powiedział z uśmiechem na twarzy 
-Lucy?- spytał niepewnie chłopak 
-Tak..- odpowiedziałam ze zdziwieniem. Nie miałam pojęcia skąd on może znać moje imię.
-Hej.. To ja Dylan!- powiedział z radością - Bawiliśmy się razem jak byliśmy dziećmi. Pamiętasz?
Teraz wszystko sobie przypomniałam. Jak mogłam zapomnieć, właściciela tak hipnotyzujących oczu?
Pamiętam, że to on nauczył mnie jeździć na rolkach, gdy nikt inny nie miał czasu tego  zrobić. 
Chociaż był trzy lata starszy ode mnie, to zawsze traktował mnie jak swoją rówieśniczkę. Większość dzieciństwa spędziłam właśnie z nim. A gdy urwał nam się kontakt, to całkiem o nim zapomniałam. Muszę przyznać że bardzo wyprzystojniał przez ten czas. 
-Ooo tak, racja! Jak mogłam zapomnieć kogoś, kto wrzucał mi dżdżownice pod bluzkę- odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
Fajnie było zobaczyć twarz kogoś znajomego który jest, a raczej był blisko ciebie. Nie wspominając o ciotce oczywiście. 
Oboje stwierdziliśmy że miło by było, gdybyśmy usiedli przy jednym ze stolików i pogadali trochę. W końcu nie widzieliśmy się od siedmiu lat. Bez żadnego wahania, weszliśmy do środka. Dylan zajął miejsce, a ja stanęłam przy kasie i złożyłam już zamówienie. Ekspedientka ze znudzoną miną i rudymi lokami, przyjęła je i zaczęła przygotowywać napoję. Po kilku minutach siedziałam już przy stoliku, razem  z dawnym przyjacielem. 
-Jak tam życie?- zapytał zaciekawiony 
- A no wiesz.. jak zawsze. - Szkoła, głupie problemy nastolatków, znów szkoła! Niedawno miałeś tyle samo lat co ja, powinieneś wiedzieć jak to jest- powiedziałam z fałszywym uśmiechem na twarzy
Nie chciałam mu mówić, co naprawdę się u mnie wydarzyło. Nie chciałam się nad sobą użalać. Zresztą to dobrze, że nie wie co u mnie, bo pękło by mu serce. A od  szkoły postanowiłam trochę odpocząć. Przynajmniej przez jakiś czas.
-No racja. Wszystko to tak szybko minęło. Jeszcze niedawno bawiliśmy się w piaskownicy- powiedział z tęsknotą w głosie za dawnymi czasami. 
-Muszę przyznać, że kiedyś jak byliśmy dziećmi. byłem w tobie strasznie zakochany- opowiedział lekko speszony 
-To dlatego straszyłeś mnie dżdżownicami czy żabami?- spytałam lekko rozśmiana 
-W pewnym sensie- zaśmiał się - Ale nie musisz się martwić. Przeszło mi już- rzekną z uśmiechem 
-Ciesze się- odpowiedziałam 
-Ale czemu gdy tu przyjeżdżałam ciebie nigdy nie było?- spytałam z ciekawości 
-Pewnie pamiętasz że moi rodzice się rozwiedli?- zapytał mnie 
Pokiwałam głową
-Chciałem więcej czasu spędzić z ojcem. Wyprowadziłem się do niego. Miałem tam chodzić do szkoły. Ale wydarzyło się coś, co zmusiło mnie do powrotu tutaj.
-Ahhh..- udało mi się powiedzieć tylko to. Nie chciałam być natrętna i nie spytałam się co tak na prawdę się stało. Ale gdy mi to mówił, w jego głosie było słychać smutek. Od razu pomyślałam że to było coś złego. 
Przez moment panowała krępująca cisza. Jednak nie za bardzo zwróciłam na nią uwagę. Myślałam co go skłoniło do powrotu. Muszę przyznać że jestem bardzo ciekawska. I czym prędzej czy później, to i tak się dowiem co to było.




Zdałam sobie sprawę że odkąd zaczęłam z nim rozmawiać, zapomniałam o tych wszystkich problemach, które mnie teraz przytłaczają i ciągną na dno. Ale on  musiał zadać to pytanie, po którym wszystko wróciło do normalności. 
-Jesteś tu z rodzicami? - spytał bardzo niespodziewanie  
Wiedziałam że Dylan i tak się dowie, co tak naprawdę się stało. Lecz nie wiedziałam że ta chwila nastąpi teraz. Nie mogłam go okłamać. Powiedziałam mu prawdę
Spuściłam lekko głowę, by nie zobaczył jak zły próbują przecisnąć się przez moje oczy i szepnęłam 
- Nie żyją..
-Co...? Bardzo mi przykro nie wiedziałem..- powiedział zdziwiony  i ze współczuciem w głosie 
Wszystko z tobą w porządku?- zapytał troskliwie 
-Jakoś się trzymam. Jestem silniejsza niż ci się wydaje- powiedziałam próbując się chociaż minimalnie uśmiechnąć. Musiało to wyglądać trochę żałośnie, lecz nie chciałam go martwić. 
-Czekaj to znaczy..że teraz mieszkasz razem z ciotką Dorothy?- spytał zaniepokojony, a w oczach miał pełno strachu
-No tak.. A co? 
-Jak wy możecie tam mieszkać?? Tam przecież...Wiecie co tam się stało? Co nadal dzieje....? - spytał lekko przerażony 


"Bo potrzebuje Ciebie, jak żadnej innej rzeczy. Skłamałbym, mówiąc, że chce się z Ciebie wyleczyć"





7 komentarzy:

  1. Hej!
    No tutaj, tą końcówką to już mnie całkiem zbiłaś z tropu... Czyżby te jej kolega wiedział, że w tym domu straszy? Czy co tam innego, ale na razie na to wygląda, te skrobanie i w ogóle. Powiem, że rozdział bardzo mi się podobał :) A ta dziewczynka, kim ona była?
    Nie mogę się doczekać następnego ^^
    A i "spytam się ciotki" powinno być spytałam ciotki ;) Poza tym parę przecinków takie drobiazgi ;)
    W wolnej chwili zapraszam tez do mnie, jeśli masz ochotę :)
    Pozdrawiam i weny życzę :**
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Jestem tak jak pisałaś i tu zostaję! Genialny blog. Wciągnęłaś mnie tak że już się nie mogę doczekać nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa :**

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Zaintrygowalaś mnie ;) jak na razie nie wiem do jakiego rodzaju historii prowadzi Twoje opowiadanie, ale z pewnością będę je obserwować. Kocham fantasy i wydaje mi się, że będzie ciekawie ;)
    Piszesz naprawdę świetnie, i kolejny plus za brak błędów (no najwyżej że coś przeoczyłam xd)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział
    Igrająca ze Śmiercią

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka jest najlepsza:) Intrygująca. Aż chce się czytać dalej. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, wiesz jak u mnie jest z zajęciami. Zawsze coś mam na głowie.
    Nie lubię Dylana. Jest dla mnie zbyt dziwny, choć jego wyznanie było urocze. Ale tak i tak go nie lubię.
    Nadal ciekawi mnie ta figurka. Kurde, musisz mi powiedzieć w szkole o co z nią chodzi.
    Czekam z niecierpliwością nn i potopu weny życzę.
    Do zobaczenia w szkole :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Karola :** Jutro ci opowiem o co chodzi, ale tylko część tego wszystkiego :D Do jutra <3

      Usuń